Józef Gelbard Józef Gelbard
782
BLOG

70. Inwersja Wszechświata i antymateria

Józef Gelbard Józef Gelbard Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

  W komentarzu DEDA poruszona została sprawa antymaterii, o której bąknąłem w związku z pewną wizją topologiczną Wszechświata. Dzisiejszym zapatrywaniom w tej kwestii niezmiennie towarzyszy wymowny gest wzruszonych ramion. Nic dziwnego, że także tym tematem zająłem się w swych przemyśleniach. Nie chodzi przy tym jedynie o aspekt topologiczny, do dziś będący sporym wyzwaniem. By wyjść na przeciw temu wyzwaniu, a także by być konsekwentnym w modelowaniu cykliczności Wszechświata, uznałem, że podczas inwersji (przejścia ekspansji w kontrakcję), c staje się ujemne. To nie przeszkadza, gdyż energię, potencjał, wyraża się za pomocą kwadratu tej wielkości. To samo dotyczy wzorów relatywistyki. Dzieje się to tak, że inwariant c, stopniowo maleje, a w momencie inwersji jest wystarczająco mały, by skokowo stać się ujemnym. Inwersja jest zjawiskiem o charakterze kwantowym. Widocznie przy dużym rozrzedzeniu materii* bardziej korzystna energetycznie jest struktura cząstek nadająca im parametry właściwe antycząstkom (przy ujemności inwariantu c). Dzięki temu ta przemiana fazowa nastąpi równocześnie w całym Wszechświecie, niezależnie od jego rozmiarów za ileś tam eonów (≈ 10^20 Ly; być może jesteśmy gdzieś w połowie logarytmicznej półokresu cyklu) i bez potrzeby jakiegoś uzgadniania. Jak widać, czas uniwersalny kosmiczny musi istnieć. Tak to sobie wykoncypowałem.

 Trzeba tylko powiązać wspomnianą ujemność c z odwróceniem cech, między innymi ładunku cząstek tak, by otrzymać antymaterię. Młodzi, do roboty! Dla ułatwienia, nie zapominajcie o dualności grawitacji, a także o immanentnej strukturalności bytu materialnego, czyli atomistyczności, nie tylko deklaratywnej. Przyjęcie tego warunku oznacza przyjęcie tezy o istnieniu bytu absolutnie elementarnego. Ja utożsamiam go z maksymonem. Tam, najgłębiej, uwarunkowania probablistyczne mechaniki kwantowej (wraz z narastającymi w głąb fluktuacjami kwantowymi) już nie sięgają, a swiat ma charakter deterministyczny. Opisałem to w którejś z notek, no i oczywiście w swych książkach.

  Reasumująć możemy stwierdzić, że po inwersji materia stanie się antymaterią, że będzie to forma jedyna. W sytuacji tej jest oczywistym, że generalnie spotkanie materii z antymaterią nie jest możliwe. Jednakże możliwe jest lokalne przebicie (powiedzmy, że specjalną igłą) naszej wstążki M** na mgnienie, co się zdarza, nawet dosyć często (cząstki wirtualne, niektóre rozpady). Oj ta wyobraźnia. Ten drugi świat jest jakby w naszym najbliższym sąsiedztwie. Ale nie namawiam do sprawdzenia. Być może obydwa światy widzielibyśmy w czwartym wymiarze przestrzennym. Ale to już raczej fantastyka posunięta dosyć daleko – czy ku granicom fikcji?

   Przy okazji podsumowania podkreślam, że:

1. Wszystko to nie może być oderwane od postulatu o istnieniu bytu absolutnie elementarnego (przyjąłem, że jest to maksymon). 

2. Istnieje tylko jedno oddziaływanie podstawowe – grawitacja. Reszta jest sprawą złożoności układów. Wyjście z tego założenia da to, że sporo się zmieni, nawet diametralnie, w naszym spojrzeniu na materię. "Nie, tylko nie to... Gorszy od tego byłby tylko Armageddon 2012." Wniosek: Ale pofantazjować można. No nie?  

3. Sama grawitacja, jak już niejednokrotnie pisałem, ma charakter dualny. Przedstawiłem to i uzasadniłem w notkach o odpychaniu grawitacyjnym. Tam przedstawiłem też wstępny model matematyczny oddziaływania grawitacyjnego z uwzględnieniem tej dualności, w formie zmodyfikowanego newtonowskiego prawa powszechnego ciążenia. Ta dualność, tak mi się skromnie wydaje, jest warunkiem sine qua non, unifikacji wszystkich oddziaływań. Bez tej dualności nie byłoby nas. Wszystko by się zapadło, a zanim by się zapadło, nie mogłoby zaistnieć. A energia próżni? Byłaby próżna z energii.

Á propos, skąd się bierze? Ponoć jest dosyć duża. Weźmy dwa punkty materialne o masie Plancka (maksymony). Obliczmy (właściwie: Obliczcie) siłę grawitacyjną (klasycznie newtonowską), z jaką przyciągają się z odległości równej długości Plancka. Teraz już wiecie?

 

*)Uważa się, że podczas rozszerzania się Wszechświata, wzrastają odległości między galaktykami, nie tyle z powodu naturalnego ruchu względnego, co wyłącznie z powodu rozszerzania się przestrzeni. Mowa o wzroście czynnika skali (a). Rzecz opisuje równanie Friedmanna. Stąd krótka droga do (nawet kategorycznego) twierdzenia, że same galaktyki nie rozszerzają się pomimo, że nie jest to zbyt rozsądne w konfrontacji z rozmiarami Wszechświata w czasach ich formowania się. To też rodzaj niekonsekwencji. To też jedna z przyczyn mojego odejścia od kosmologii bazującej na OTW. Uważam, że jeśli już Wszechświat rozszerza się, to dzieje się to w każdym zakresie rozmiarowym, nawet sięgając ku skali Plancka. Dopiero wtedy rozważać można w sposób konsekwentny taką, czy inną topologię Wszechświata realnego. Chodzi o spojrzenie strukturalne, a nie fenomenologiczne. Strukturalne pod warunkiem istnienia bytu absolutnie elementarnego, tworzącego skalę Plancka. Przyroda w każdym zakresie rozmiarowym jest ta sama, posiada te same właściwości i nie jest zależna od podmiotu poznającego wraz ograniczonością jego naturalnych możliwości. W tej sytuacji u kresu ekspansji, rozmiary wszystkich cząstek będą większe, może nawet znacznie. Sam wzrost jest proporcjonalny do rozmiarów uznanych w pewnym momencie za początkowe. To samo dotyczy odległości między dowolnymi punktami. Oznacza to także proporcjonalność prędkości względnej tych punktów do ich wzajemnej odległości. Co nam to przypomina? Oczywiście (empiryczne) prawo Hubble'a. Czyż to nie potwierdzenie Powszechnego rozszerzania się?

**)Wstęga Möbiusa. Patrz moje komentarze do poprzedniej notki (w odpowiedzi na komentarze DEDA)

 

To wynika z publikowanych tekstow.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie